niedziela, 7 sierpnia 2011

Wolna sobota...

... miała być. I jak w każdą wolną sobotę musiałem się zwlec skoro świt bo jak to się mówi : " Jak nie sraczka to przemarsz wojsk " I właśnie ten przemarsz wojsk zmusił mnie,o świcie, o kawie i suchym chlebie drałować pod Oleandry aby sfotografować wymarsz wojsk. Co roku podziwiam ich za to ranne wstawanie aby odczytać pierwszy rozkaz Ziuka Mnie do tego zmusiła walka o chleb codzienny. Wymarsz szlakiem kadrówki jak co roku ten sam. Myślałem że może wreszcie coś cie ruszyło z Oleandrami ale nic z tych rzeczy. Z okna na parterze gapiła się na wymarsz ta sama Pani co zawsze od wielu lat. Chyba od wielu lat w ogóle nie wychodzi aby przez przypadek jakiś komornik się nie przyplątał.  Z nowości to to że w tym roku zauważyłem sympatycznego pieska który maszerował na piersi swojej Pani. I zauważyłem brak stałego programu naszych zdjęć czyli Jurka Bożka. Zrobiło mi się trochę smutno...


Ziuk...


                                                                   ... piesek na piersi...


                                               ... trąba też wzięła udział w wymarszu...


                                                                ... jak zwykle...


                                                                     ... i jeszcze raz Ziuk...

 

Po wymarszu poszedłem na wymarsz drugi. Tym razem kilku tysięcy pątników. To tez juz wieloletnia tradycja. Ale zawsze jest coś nowego. Tym razem pielgrzymi z radością na ustach targali ze sobą relikwiarz z krwią JP II. Ten poziomo. Najpierw trochę się z tym męczył kardynał ale dał rade, a później cztery hoże dziewczyny na nosiłkach przeniosły je po całej naszej Konserwie Królewskiej.  Kardynał pomachał pielgrzymom jak co roku , pielgrzymi całowali pierścień i maszerowali , jak w każdą porządną wolną sobotę...

Najpierw kardynał trochę się męczył...



                                                               ... jeszcze ostatnie esemesy ...



...nie oddam obwarzanka...


... pielgrzymkowy fotopstryk...


... no a potem ponieśli do Częstochowy.



Ale wolna sobota nie zakończyła się na pielgrzymce. W sobotę w naszej Konserwie jeszcze jeden marsz a właściwie przemarsz a jeszcze ściślej przejazd rowerzystów z Tour de Pologne. Ku rozpaczy Krakowian mniej postępowych i zakonserwowanych i radości tych bardziej postępowych i wychylających się już z naszej Kochanej Konserwy,  Kraków po raz któryś był końcem wielkiego wyścigu kolarskiego no i kompletnie zakorkowany. W tym roku trwało to dłużnej bo kolarze jechali po naszej Konserwie ponad 100 km. 

                                                       Było bardzo kolorowo i balonowo...



                                         Jeździli po całym starym miescie. Byli na Rynku...



... Jeździli po Grodzkiej...


... Pod Wawelem...


...Po moście Debnickim..



.. A na koniec finiszowali na Błoniach...



Ta przebieżkę po Konserwie  wygrał Niemiec Marcell Kittel a cały Tour Słowak Peter dźwięcznym nazwisku Sagan...


... za wygraną buziaki od dziewczyn...


... Marcel chciał dobrze zacząć...


... ale jak wiemy faceta poznajemy nie po tym jak zaczyna ale jak kończy....
 


... I tak po 14 godzinach zakończyła się moja Wolna Sobota

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz