niedziela, 25 grudnia 2011

Wigilia...

... i praca. Bo przecież nikt nie powiedział ze wigilia to kolejny dzień świąteczny. Wigilia absolutnie nigdy nie była dniem wolnym od pracy. Chyba że wypadała w niedzielę. W każdym innym katolickim kraju dniem świąteczny jest 25 grudnia Boże Narodzenie ( może się mylę ale chyba tak jest ) . O 26 grudnia  św. Szczepanie nikt nie słyszał. No ale u nas jest takie słowo TRADYCJA  ( nie mylić z imieniem w " Misiu " ) i żyjemy zgodnie z nią. ja się ciesze że tak jest choć wigilia była bardzo pracowitym dla mnie dniem .

Najpierw kwiaciarki jak co roku zaniosły Adamowi goździki białe i czerwone, a dla krakowian jemiołę...




Potem " Dziady Polskie " pod tymże Adamem, które to Dziady w dobie ogólnego straszenia kryzysem były dość prorocze. Ale nie dostrzegłem paniki. Po wszystkim wszyscy się rozeszli do swoich Galerii Handlowych na kolejne zakupy. Dziady nic nie dawały krakowianom ( oprócz oczywiście wieszczenia że wszyscyśmy są Dziadami a jak nie to będziemy ) za to sypały owsem na szczęście ...






Wieczorem oczywiście Franciszkanie i ich jubileuszowa Żywa Szopka, zapalenie choinki pod oknem papieskim, oraz jasełka franciszkanów...

Kardynał zawiesił bombkę, zrobił " ręce które leczą " i choinka odpalona...


... jak widzicie wygląda nieźle, może się ktoś w tłumie rozpozna... 

 
... potem jasełka i wizyta u żłóbka...



... następnie był opłatek z krakowianami tutaj z nieznaną nikomu dziewczynką i jej starszą koleżanką...

 ... a tutaj krzyżyk dla dzieciątka ( jak jest gdzieś w necie tata od dzieciątka niech się odezwie )... 


... no a na zakończenie dokarmianie osła. Z kręgów zbliżonych do kardynalskich wiem że osioł nic nie powiedział. Z kręgów zbliżonych do osła nie wiem nic bo było przed dwunasta i siła rzeczy osły wtedy nie mówią.


 No i na zakończenie pracy pasterka w katedrze wawelskiej. Kto nie przeżył takiej uroczystości na Wawelu ten trąba i powinien w przyszłym roku spróbować ( ja byłem pierwszy raz mimo 50 +) . Pięknie było. Katedra oświetlona jak nigdy ( chyba to zasługa telewizorów i Benedykta bo wcześnie chodzi spać ). Było dużo dymu, Dzwon Zygmunta grzmiał, kardynał też ( grzmiał słowem ), i oczywiście żłóbek i dzieciątko. I kolędy. I królowie wokoło. I zapach kadzidła...   







A na zakończenie wedle 2.30 wino, Małżowina i ten tekst który od dziesiątków lat ( 25 ) słyszę... " to nas mało nie wykastrowali a ty sobie cycki przyprawiasz cyganie ... " czyli końcówka Seksmisji.
Lu lu o 3. No cóż Ktoś musi pracować aby oglądać mógł ktoś !!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz