...jakiś Panie Michale chyba rozgrywają niedaleko. Tak dużo idzie ludzi..... Tak Wisława Szymborska mówiła do swojego sekretarza idąc na spotkanie z czytelnikami. Była krótkowidzem i nigdy nie mogła uwierzyć że te tłumy idą na spotkanie z nią. W czwartek na Rakowicach odbył się ostatni taki " mecz " Przyszli wszyscy wielcy. Prezydenci, Premier, ministrowie, politycy, artyści i setki krakowian. Wszyscy aby pożegnać Starszą Panią.
Najpiękniej jak mógł pożegnał ją Michał Rusinek :
- Droga Pani Wisławo. Patrząc na to, co tu się dzieje, i słuchając tego, co tu się mówi, zastanawiam się, co by Pani powiedziała na to wszystko. Pewnie podejrzewałaby Pani, że ci wszyscy ludzie są tu przypadkowo, że tylko coś ich zatrzymało w drodze, na przykład, na jakiś ważny mecz. A może sparafrazowałaby Pani własny, ostatnio często cytowany wiersz i powiedziała z błyskiem w oku: "No, ksiądz istny Seweryn!". Mam nadzieję, że nie ma nam Pani tego wszystkiego za złe. Jest tu tylu ludzi, bliższych i dalszych przyjaciół, znajomych, nieznajomych, którzy - wiedząc o Pani niechęci do wielkich słów - nie odważyli się powiedzieć Pani wprost, jak bardzo są wdzięczni za Pani obecność, za Pani słowa - te poetyckie i te codzienne, za Pani poczucie humoru, za ciepłą i cierpka ironię oraz jedyny taki na świecie uśmiech. Dziękuję Pani teraz w ich imieniu i w swoim imieniu. Niedługo przed śmiercią mówiła Pani, że miała długie, dobre, ciekawe życie i szczęście do ludzi, do przyjaciół. Była Pani za to wdzięczna losowi i pogodzona z tym, co miało się stać. Ciekawe, co Pani teraz robi. Zakładała Pani, że w wersji pesymistycznej będzie Pani siedzieć gdzieś przy stoliczku i pisać dedykacje. A w wersji optymistycznej? No cóż, w niebie jest podobno Pani ulubiona Ella Fitzgerald, więc pewnie słucha jej Pani teraz, paląc papierosa i pijąc kawę. Ale równocześnie - na szczęście dla nas - wciąż może być Pani z nami. Zostawiła nam Pani sporo do czytania i sporo do myślenia. Dziękujemy, Pani Wisławo.
A potem to już tylko Ella Fitzgerald i Black Coffe..............
Najpiękniej jak mógł pożegnał ją Michał Rusinek :
- Droga Pani Wisławo. Patrząc na to, co tu się dzieje, i słuchając tego, co tu się mówi, zastanawiam się, co by Pani powiedziała na to wszystko. Pewnie podejrzewałaby Pani, że ci wszyscy ludzie są tu przypadkowo, że tylko coś ich zatrzymało w drodze, na przykład, na jakiś ważny mecz. A może sparafrazowałaby Pani własny, ostatnio często cytowany wiersz i powiedziała z błyskiem w oku: "No, ksiądz istny Seweryn!". Mam nadzieję, że nie ma nam Pani tego wszystkiego za złe. Jest tu tylu ludzi, bliższych i dalszych przyjaciół, znajomych, nieznajomych, którzy - wiedząc o Pani niechęci do wielkich słów - nie odważyli się powiedzieć Pani wprost, jak bardzo są wdzięczni za Pani obecność, za Pani słowa - te poetyckie i te codzienne, za Pani poczucie humoru, za ciepłą i cierpka ironię oraz jedyny taki na świecie uśmiech. Dziękuję Pani teraz w ich imieniu i w swoim imieniu. Niedługo przed śmiercią mówiła Pani, że miała długie, dobre, ciekawe życie i szczęście do ludzi, do przyjaciół. Była Pani za to wdzięczna losowi i pogodzona z tym, co miało się stać. Ciekawe, co Pani teraz robi. Zakładała Pani, że w wersji pesymistycznej będzie Pani siedzieć gdzieś przy stoliczku i pisać dedykacje. A w wersji optymistycznej? No cóż, w niebie jest podobno Pani ulubiona Ella Fitzgerald, więc pewnie słucha jej Pani teraz, paląc papierosa i pijąc kawę. Ale równocześnie - na szczęście dla nas - wciąż może być Pani z nami. Zostawiła nam Pani sporo do czytania i sporo do myślenia. Dziękujemy, Pani Wisławo.
A potem to już tylko Ella Fitzgerald i Black Coffe..............
...a wieczorem pozostały tylko znicze, wiersze i niezliczone ilości ptaków...
"Było, minęło.
OdpowiedzUsuńByło, więc minęło.
W nieodwracalnej zawsze kolejności,
bo taka jest reguła tej przegranej gry."