niedziela, 29 kwietnia 2012

Chiński....

... syndrom ( świetny film ) zapanował w naszych duszach fotoreporterskich w piątkowe przedpołudnie. Najpierw wieść gminna niosła że będzie na wawelu. Ekipy telewizyjne, fotoreporterzy zmieszani turyści i cała ekipa BOR-u. Prześwietlenia, macanki ustawienie w " zagrodzie " I co ? I jajco. Nie przyjechał. Ekipa BOR-u jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmyła się. Nam pozostało szybkim spurtem przemieścić się na Rynek pod Hotel Bonerowski. Bo podobno tam będzie spożywał.  Już w prawie upalnym słońcu w samo południe ulica Świętego  Jana została zablokowana bo zaraz przyjedzie. To zaraz trwało półtorej godziny. 

Martunia nerwowo wydzwaniała po redaktorach...


... Orkiestra Cygańska rżnęła od ucha do ucha na przyjazd...


.... ale zamiast niego zobaczyliśmy jednego faceta z wanna i dwóch z końmi. Ale to nie był On...


 ... Sytuacja stawała się nerwowa. W powietrzu latały gołębie i gołębiarze...


... oczywiście w takich sytuacjach jest nieodzowna młodzież i kwiaty. Ale chińska młodzież kwiatów nie miała, miała nerwowość w oczach 


 ... i  nagle oczom młodzieży i naszym  pokazał się on, znaczy w limuzynie On...


... a tu nagle taki szpas. Dziewczę na Holendrze ( a może Holenderce ) , nerwowości nie było, pistoletów, gleby i kajdanek też nie...


... a ja ( a raczej mój mały kardynał ) dostrzegł twarz. Twarz Jego niewątpliwie, chińska i inteligentna. I jego ręka... 


...a później już sama ręka...


... no a potem normalka, kawałek głowy Jego ( a może i nie ) ...


... Zgaduj zgadula która  głowa Chińczyka....


... no i na zakończenie piękne tyły.



I tak w Naszej Ukochanej Konserwie wyglądała wizyta Premiera Chin ponoć najpotężniejszej gospodarki świata. Ponieważ przybył z wizytą prywatną nie mam do niego pretensji o to że nie dał twarzy. Przynajmniej do momentu kiedy mu towarzyszyłem. Ale mam jedno słowo do Premiera. Niech się nie obawia niczego w Polsce. Choć co po chwile po Polsce biegają z fagami Tybetu, choć wszyscy wolni ludzie z prawa i lewa w tym kraju dają co rusz wywiady i twarz do wielkich epopei na temat Tybetu i tego co się tam dzieje to jednak w dniu wizyty nic Panu nie grozi. Wszak ma pan najpotężniejszą gospodarkę świata i wszyscy na czas Pańskiej wizyty chowają się po kątach. Podobno jest tak politycznie.  

P.s Ja po wejściu tego Pana do hotelu poszedłem zarabiać na chleb powszedni. Bo Chińczyk na pewno mi go nie da. Jeśli już to miskę ryżu i taczki do pchania. A premier po spożyciu wyszedł w towarzystwie swojej świty i dał twarz do zdjęcia. Mnie już tam nie było. Straciłem zainteresowanie.

Wizyta ( prywatna ) Premiera Chin w Krakowie  27.04.2012 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz