niedziela, 15 kwietnia 2012

Luc, spacery i Lady...

... zafascynował mnie w ostatnią sobotę w Naszej Ukochanej Konserwie. Do mojego miasta przybyło moje bożyszcze filmowe, mój prawie Bóg kinematografu, i rzekłbym ukochany reżyser mój Luc Besson. Oczywiście ukochany w sensie filmowym. Bo jego " Wielki Błękit " czy " Leona zawodowca " oglądałem nie przesadzę ale kilkanaście razy. Kocham to jego kino, i uwielbiam jego aktorów. Przyjechał on, mój uwielbiany Luc, ze swoim nowym zrealizowanym filmem " Lady " Rzecz o laureatce Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi bojowniczka o wolność i demokrację w Birmie. Kobieta która 15 lat spędziła w areszcie domowym bez kontaktu z dziećmi czy umierającym mężem. Postać pomnikowa i piękna. I bardzo się cieszyłem że mój ukochany ( powtarzam filmowo i kinematograficznie ) reżyser weźmie to na swój warsztat filmowy.

A wiec z ochota poszedłem na " Lady " do Kijowa. W wielkiej sali z kilkunastoma osobami przeszedłem pewne oczyszczenie a zarazem pewien rodzaj ni to zawiedzenia ni to szoku ni to zaskoczenia. Film po prostu dla mnie słaby, no powiedzmy jeszcze raz słaby. Temat trudny, bo bardzo łatwo wpaść na rafy sentymentalizmu , wpaść na mielizny miłosne co gorsza tchnąc groteską. I wszystko to jest w tym filmie. Sentymentalno, miłosny wyciskacz łez z piękna postacią polityczną w tle. Jedynym pozytywem to zdjęcia które w moim mniemaniu ratują jakoś ten film. A może to jednak egzotyka tak na tym gra. Nie można mieć pretensji do aktorów bo zagrali dość dobrze. Można mieć pretensje tylko do reżysera i scenarzysty. Zdaje sobie sprawę z trudnego tematu jaki jest film biograficzny. Ale żeby taki sentymentalizm u Luca uwielbianego. A dla mnie nie do zniesienia było pokazywanie w sposób groteskowy hunty birmańskiej. Może ona i taka nie wiem. Ale kiedy ktoś gra w filmie osoby brzydkie, karłowate właściwie ohydne to w mojej głowie otwiera się klapka że ktoś robi ze mnie mało inteligentnego i trzeba mu kawa na ławę kto tu zły a kto tu dobry. Dla mnie po prostu zawód. Niech za to pozostanie trailler. Czy pójdziecie zostawiam waszym decyzji


Jednak prawdziwy zawód nastąpił dopiero następnego dnia. Oto zostałem przez organizatorów zaproszony na odciśniecie rak mojego bożyszcza i mało że odciśnie to jeszcze zostawi. Stawiłem się ja i wielu innych. Już na wstępie wiadomo było że będzie źle. Luc przybył z jakaś wrzeszczącą kobietą która na wstępie wycharczała " żadnych fot ". Luc otarłszy się swoim gabarytem zasłaniając się agentami i wolontariuszami wszedł do hard i odcisnął. Myśleliśmy że może spacer po Krakowie. Wiadomo Sukiennice, Mariacki, Rynek , w warszawie zrozumieją, może mu przejdzie. Nic z tych rzeczy. Przyszedł do Pałacu pod Barany w otoczeniu agentów, skaczących wolontariuszy tudzież wrzeszczącej kobiety, które jak lwica rzuciła się na PAP w postaci Jacka 190 cm,  chwytając za obiektyw ( dobrze że za to ) Jacek w szoku zaczął wzywać policje ( Ratunku policja kobieta mnie bije !!! ) ja z tyłu usiłuję zrobić cokolwiek. Z lekka zszokowane towarzystwo zostało na Rynku z rozdziawionymi gębami. Jacek pozbierał zabawki i powiedział nigdy więcej Luca. Ja pozbierałem zabawki i poszedłem wnerwiony że mi spać nie dali rano. O miłości do Luca zapomniałem. Przeszło mi następnego dnia kiedy to przeczytałem wywiad z Lucem i jego słowa na pytanie o Kraków powiedział " Gdy w czasie wizyty na festiwalu patrzyłem na Polaków spacerujących ulicami Krakowa, odniosłem wrażenie, że wyglądają na ludzi szczęśliwych.
Luc ja na pewno nie byłem !

Luc Besson widzi szczęśliwych ludzi na Rynku 14.04.2012 r.





P.s Całe szczęście że Danka Wałęsowa napisała swoja książkę. Wajda teraz nie ma wyjścia musi zrobić kawał porządnego kina a nie sentymentalno, polityczną miłość płaczliwą.

P.s 2  Luc przypozował tego samego dnia w Kijowie. Wyszło jak prezentacja dygnitarzy z Korei Północnej. 
Luc jaki francowaty fotograf zrobił Ci krzywdę że tak nas potraktowałeś !!!

1 komentarz: