poniedziałek, 24 maja 2010

Bielański grzech.

Popełniłem grzech. Nie jest to grzech śmiertelny ale taki mały grzech. Rzekłbym grzeszek. Taki mały maciupeńki ale uwiera. Bo Ten wobec którego popełniłem ten grzech może uważać że to grzech ważny. Prosili, pisali a ja i tak popełniłem grzech. Nie usłuchałem próśb gróźb i szykanów. Zrobiłem to i będę musiał się wyspowiadać.
Oczywiście wszystko przez wodę i żonę. W tej kolejności. Najpierw przyszła woda, potem przez trzy tygodnie żona cherlała i się szprycowała jakimiś antybiotykami. Na koniec przyszła duża woda, żona już nie cherlała tylko szczekała co piec minut a ja przez tydzień nie wychodziłem z wody. Woda, most, powódź,  premier, szczekanie zony, woda, worki, piasek, znowu woda, piasek, worki, a na koniec edytor powiedział że ma dość powodzi, chyba że znajdę kogoś kto poleci nad Wisła na lotni i zrobi zdjęcia." Zduło " mnie po góralsku. To ja się poświęcam,  łażę po wodzie w ciasnych gumcokach, słucham cierpliwie  "szczekania" żony co 5 minut, poświęcam się robiąc zdjęcia z groźbą pobicia przez powodzian a on ten edytor znudzony mówi że może z lotni. A sam  se rób z lotni. Durny jakiś. 10 metrów wody a on na lotni. Dobrze że woda opadła bo wraz z opadaniem, krew we mnie też opadła. Zrozumiałem edytora, żona kochana przestała " szczekać " zaczęła po ludzku kaszleć a nawet od czasu do czasu coś udało jej się powiedzieć po ludzku, wody coraz mniej, premiera już nie ma a wszystkie worki na wałach. Pomyślałem : Marku czas normalnieć ! Czas znaleźć jakiś normalny temat. No i znalazłem. Kochana moja stwierdziła: Idziemy na zakupy do Ikei. No dobrze . Jak tylko wpłynie to na jej szczekanie pójdziemy. I tu przed drzwiami do Ikei olśnienie. Dziś Zielone Swiątki !  Nic nie kupimy ! Pocałowaliśmy klamkę Ikei ( a właściwie drzwi obrotowe ), mojej kochanej znowu się pogorszyło i zaczęła "szczekać"  a ja wpadałem w czarna rozpacz. Ukochana widząc dramat na mojej twarzy mówi : Ja muszę do domu bo tam mój ratunek ( czytaj kolejna szpryca )  ale ty mój kochany możesz na temat. Czując tę siłę i pozwoleństwo przypomniałem sobie : Jak zielone Światki to Bielany.
A wiec na Bielany ! Toż to dzisiaj wpuszczają tam damy !!!.   Jeden z dwunastu dni. Damy i dziatki mogą tam wchodzić. I tu z radości zapomniałem o walkach jakie prowadziłem z zacnymi Eremitami kamedulskimi którzy nie pozwalali fotografować. Niczego i nikogo. A nie daj Bóg jak miałeś lepszy aparat. Traktowany byleś jak Obcy 5 . Postanowiłem fotografować bez stresu. Co ma być to będzie. najwyżej mnie wyrzucą. Tak wiec robiłem swoje zdjęcia dam i dziatków w tym kamedulskim pięknym kościele i ogrodzie. Na zakończenie przeczytałem ogłoszenie przypięte pineską na drzwiach do klasztoru. Nie wolno fotografować MNICHÓW  !!  Blady strach padł na mnie. No jak można fotografować klasztor bez MNICHÓW  ! Toż to tak jak fotografowanie wiosny bez kwiatów, zimy bez śniegu a lata bez wody. Ale zdjęcia miałem !  Dwa ! Dwa grzeszne zdjęcia !. Dwa zdjęcia Mnichów. Postanowiłem ich nie kasować. jak grzeszyć to na całego. Ostatecznie jest jeszcze spowiedź. Jakoś to będzie ( pomyślałem jak każdy prawdziwy Polak przed powodzią )
Wróciłem do domu. Sumienie jednak boli. Ale żonie kochanej się poprawiło. Znowu mówi po ludzku. Kaszle też po ludzku.

Moje grzeszne zdjęcia.




         



















1 komentarz:

  1. W kazdym razie ja Ciebie rozgrzeszam, przeciez zrobiles to w imie wyzszych racji :)
    Swietne zdjecia!!!

    OdpowiedzUsuń