sobota, 15 grudnia 2012

Makino...

.... czyli Aleksander Łodzia - Kobyliński. Ostatni Andrus Zwierzyniecki. Taki prawdziwy Andrus, co to nie z opowieści a ze swoimi szli na Dębniki czy Krowodrzę albo Groble i łoili się z chłopakami. A potem na piwo do Lajkonika czy Ślepego. Katarzyna Kachel przeprowadziła z nim jakiś czas temu świetny wywiad,  wygrzebałem go w archiwum Gazety Krakowskiej   .htmlhttp://www.gazetakrakowska.pl/artykul/171635,w-cztery-oczy-z-makino,id,t.html jak możecie przeczytajcie koniecznie . Taki wywiad na luzach. To jeden z tych ludzi których powinno się zamykać z papierem i ołówkami lub też najętym pismakiem aby spisał swoje życie. Zapewne wystarczyło by na kilku ludzi. A poza tym fan Cracovii ale taki kochający a nie w chamski sposób kibicujący. Od kilku lat nie był na Cracovii na meczu. Czuje się oszukany i obrażony. Kiedy poprosił na stadionie kiboli aby nie śpiewali o jeb... Wiśle ci obiecali mu że już nie będą.Oczywiście do następnego meczu. Mikino stwierdził że nie pójdzie. Serce krwawi, czyta o meczach ale jak powiedział dopóki chamstwo na stadionie on nie przyjdzie.
Spotkałem go w Urzędzie Miasta jak czekał na swoja kolejkę w uroczystościach jubileuszowych Leszka Mazana. Poprosiłem o parę zdjęć. Nie było żadnych problemów. Podobał mi się taki oczekujący na występ. Zmieniłem tylko kolor na cz-b bo kolor nie rozprasza twarzy. A jest wielobarwny.

Aleksander Łodzia - Kobyliński " Makino "   15.12.2012 r.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz