środa, 23 marca 2011

Być albo nie być...

.... to nieśmiertelne pytanie Szekspira było tytułem filmu jaki Ernst Lubitsch nagrał w Stanach Zjednoczonych na podstawie książki węgierskiego pisarza Melchiora Langyela. Film w którym ideologia zniszczenia została zderzona z utopijnym komizmem - tak czytamy na stronach Teatru Starego. Bo to w tym teatrze postanowiono we współpracy z teatrem berlińskim Maxim Gorki Theater oraz Domem Norymberskim wystawić sztukę Nicka Whitbyego na podstawie tego właśnie filmu. Dość to skomplikowane ( książka,na kanwie której nakręcono film, na kanwie którego napisano sztukę , na dodatek komedia nie komedia ) ale bliżej na temat tej prapremiery można przeczytać na stronach teatru. Ja byłem na próbie medialnej i tak naprawdę niewiele o przedstawieniu mogę powiedzieć. Mroczno aktorzy biegają, gestapowiec, szpieg, aktorzy teatralni w warszawie, z fragmentu który oglądałem niewiele mogłem zrozumieć. No ale ostatecznie nie byłem tam po to aby rozumieć tylko po to aby zrobić materiał zdjęciowy. Kiepski bo kiepski ale jakby to nazwać jakie warunki takie zdjęcia.

" Być albo nie być " Narodowy teatr Stary  prapremiera 27.03.2011 r.
















3 komentarze:

  1. Fajna praca... w centrum wydarzeń, przedpremierowe pokazy, wernisaże... A może tak się tylko wydaje, a jest - jak większość prac - ciężka i niewdzięczna? Oczywiście nie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak. Dokładnie to ujęłaś. Fajna praca ale niestety jak każda praca wykonywana właściwie całe życie jest praca ciężką, nużącą i, nie niewdzięczną nie jest. Ale często niestety ,jak ja to ujmuję nie zawsze udana bo nie zawsze się uda tą pracę dobrze wykonać. Z rożnych przyczyn. Ale zawsze coś się uda "wyrzeźbić". Do plusów zapewne to że zmienna jest i zawsze coś innego. Choć powtarzalność i cykliczność w tej pracy też jest. Do minusów na pewno tak jak teraz stan " nic się nie dzieje " oczekiwanie wieczne że coś się będzie działo a jak już się zadzieje to nie zawsze jest to coś dobrego ( mówię tu o wypadkach rożnych tragicznych wydarzeniach i innych dramatach ). Ja sobie najbardziej cenię to że nigdy nic nie wiadomo co się może stać i kiedy nagle gdzieś trzeba pojechać. Dużo mniej ta " cygańskość " tej pracy ceni Jola. Bo zawsze w momencie czasu dla siebie może przyjść SMS.
    Pozdrawiam
    maro

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano właśnie. A jak jest ze zdjęciami? Ktoś je zamawia u Ciebie, czy robisz na własną rękę, potem dopiero je sprzedając?

    OdpowiedzUsuń